Wczoraj nie zdążyliśmy na Roraty ponieważ....robiliśmy lampiony adwentowe... :) Marne to wytłumaczenie, ale dowody w sprawie przedstawiam poniżej. Duży lampion - Bartkowy, średni - Aniowy, najmniejszy Asiulkowy (mam nadzieje, że ostatni jest wstrząso- odporny ponieważ najmłodsza potomka rzuca czym popadnie). Z powodu deficytów czasu lampiony nie są najambitniejsze, za to nasze własne. Asiulce obkleiłam śnieżynkami wykrojnikowymi plastikowy słoiczek co by był, że tak powiem bardziej "praktyczny". Jeśli chodzi o materiały cóż...największy wykonany jest z kartonowego pudełka znalezionego w domu, a fioletowy z pudełka po mleku.
W następnej odsłonie pokażę parę gwiazdkowych "produktów" które zaprzątają ostatnio moją głowę, ręce i pół domu. Pozdrawiam.
świetny..
OdpowiedzUsuńTen antywstrząsowy byłby idealny dla mojego Adasia,on by go przetestował.Śliczne Wam wyszły te lampioniki...:)
OdpowiedzUsuńTo są pomysły! Podziwiam prace, efekt jest wspaniały, nie pisz, że są na szybko i nie do końca takie, jakie byś chciała, dla mnie idealne, dla Ciebie też muszą takie być :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSą śliczniutkie i niech lampioniki dobrze dzieciom służą :))
OdpowiedzUsuńPiękne lampioniki!
OdpowiedzUsuńZdolną mamę dzieci mają!
Pozdrawiam
Zrobione wspólnymi siłami dają podwójną radość:) Piękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Adwent trwa, a lampiony mają się dobrze.
OdpowiedzUsuń