Moja sowa czyli kartka na koniec roku.

Mój nieżyjący już  tata,  kiedy byłam mała,  mówił do mnie "Sowa" i .....Ducha, Dusia. Nie zdążyłam zapytać dlaczego Sowa...może z powodu otwartych szeroko na świat oczu? Może z powodu wrodzonej (jego zdaniem) inteligencji....i skromności:):):) Tak wiec sowy są mi bliskie emocjonalnie, są dla mnie nie tylko symbolem wiedzy i mądrości,  ale także tajemnicy...Odkąd robię kartki zawsze podziwiałam sowy na kartkach tak wielu dziewczyn. Ciągle zastanawiałam się jaka powinna być  moja sowa, ale nigdy ta myśl nie znalazła wyrazu w pracach, aż do dziś! Zaczęło się od jastrząbka,  poprzez sowę i nie wiadomo czy to jeszcze koniec....? Kiedy zaczynałam (ciągle czuję się jednak na początku) były nożyczki, kilka dziurkaczy,  parę kartek i kwiatków.  Marzyłam o Big Shocie....udało się -  mam, ale pozostała jeszcze długa lista życzeń. Marzę dalej.... pomyślałam sobie jednak, że zamiast skupiać się na tym czego nie mam ( bo zawsze czegoś będzie  brakować)  skoncentruje się na tym co już  mam i na możliwościach wykorzystywania tych zasobów. Okazało się,  że z wykrojnika z zestawu startowego BS - prostych trzech serduszek można wykombinować parę fajnych kształtów.

Pierwsza historyczna  sowa podszyta miłością co najmniej trzech serc,  poleciała do Pani Kasi - wychowawczyni grupy Puchatki,  do której należy moja Anulka. Papiery z Galerii Papieru

 Wspaniałe stemple odkryłam u  Novinki  DZIĘKUJĘ